Skip to main content

piosenki

 Pracę twórczą rozpoczynam od snu

 Zamykam dom na klucz głaszczę kwiaty bzu

 Powiedz mi kiedy będziesz to i ja przyjdę

 Zostawię miasto w tyle ukłonię się nachylę

 Nad twoją twarzą zawieszę gwiazdy nocą

 Nawet gdy osobno nasze wspólne myśli się złocą

 Zachwycasz mnie wzruszasz bylebyś tylko

 Zauważyła istotę przypadku początek

 Nie mówię nie słucham rozkwitam odwiedzam zakątek

 Gdzieś gdzie cień mówi dobranoc

 Kot przebiega pies kuleje papuga wypowiada twoje imię

 Ale to wszystko minie ale to wszystko minie

 Powiedz mi kiedy będziesz to i ja przyjdę

 Zarumienią się moje policzki

 Na widok twojej ulubionej zapalniczki

 Jeździmy razem na jednym rowerze

 Wbijam się w twoje ciało jak zdziczałe zwierzę

 Powtarzasz uważaj gdy przechodzisz po niestrzeżonym przejściu

 Zmuszasz mnie do otwierania książki w przypadkowym miejscu

 Może cytat podpowie mi co mam robić gdy odejdziesz wyjdziesz

 Nie wiem czy szanuję siebie muzykę przynieś w końcu przyjdziesz

 W nocy przytulam się do zimnej ściany

 Nie ma cię tu to są od ciebie nienaglące zmiany

 Kiedy mówisz to wszystko minie to wszystko minie

 Nawet wtedy gdy loki skradną czułe sny w malutkim kinie

 Wiem że twoje ramiona otulą kulę ziemską

 Ty palcem na papierze pokazujesz to zbyt często

 Tyle razy ile tylko ile tylko mówisz pokolorujemy siebie

 Na wesoło bez smutku i płaczu popatrz tam na niebie

 Widzę ciebie i lot samolotem

 

***

 

 Kochanie pójdziemy do zoo

 Za milion sto za łyk owsianki

 Jak z cudzej bańki

 Mydlanej i jest to zasłyszane

 Dopowiedziane uwielbiam gdy mnie pieścisz

 Gdy rozum tracisz na widok mój nie zmieścisz

 Nijakich marzeń które są twoją mową za mą namową

 Och kochanie pójdziemy do zoo

 Pójdziemy no za milion sto

 Biletów wykupionych na przedsprzedaży

 Usłyszeć koncert koników polnych

 Zobaczyć w czerwcu bajkowy świat

 Ten właśnie świat zdeptanych lat

 I migoczących robaczków świętojańskich

 Uzbierać do słoika zakręcić czas i włożyć las

 Podlewałabym podlewałabym go

 Za milion sto chodźmy do zoo

 Zepsute dzieci nie będą śmiecić

 Bo to jest nasz i wcale wasz

 Świat naprawionych zepsutych aut

 Jasnej zieleni wiosennej łąki

 Zobacz jak pięknie rozkwitły pąki

 Tej róży którą zasadziłam na końcu dnia

 W deszczowy stukot i świeży oddech

 Na górze pnia gruszy uciętej usiadłam

 By znowu dziś powiedzieć ci

 Za milion sto

 Nie chcę do zoo

 

***

 

Piszę tę piosenkę

Patrzę prowadzę rękę

Po płótnie mieniące się barwy

Kwitnące na szczycie drzewa

Bezcennych wczesnych lat

Młodzieńczy kwiat rozkoszny i słodki

Kwitnące na szczycie drzewa

Twoja chustka na jednym powiewa

Milczący las nie umierając wczas

Poobijane łokcie kolana od życia

Odchudzić się od przytycia

Przewrotny lans przewrotny czas

Na wdechu od papierosów

Ten dziwny kraj ten dziwny maj

Przyczaił się w koronie drzew

Gdy stopą ranisz miękki mech

 

***

 

Idę dłużej niż nie jeden znany mi krok

Upływa lato upływa rok

Oby zima nie była znów groźna

Oby nie odebrała mi zapachów

Rumiana na mrozie różowe policzki

Nie boję się wiatru ani żadnych strachów

Zamykam za sobą okno drewniane drzwiczki

Delikatne dzwonki błękitne chabry

Biegnę przez zboże biegnę szybciej i szybciej

A kwiatów więcej obłoków liczniej

Coś ty sobie wyobrażał sądząc mnie

Nie sądząc że mi ładnie

W tym swetrze w warkocze

Którego noszę leżąc pod kocem

Nie potępiaj lekkich słów

Wypowiedzianych bez namysłu

Nie zranią cię zanim zrobi się ciemno

Chodź wreszcie ze mną

Chodź wreszcie ze mną spać

 

***

 

Czas tak leci i nie ma litości

W czasie zmieszczą się smutki i radości

Dwie szafy chowają poszwy

Cztery szuflady mieszczą bieliznę

Żywot nasz jednostajny

Dryfuje na mieliznę

Starość nie dopada każdego

Ani tego innego ani zwyczajnego

Różne te nasze egzystencje

Mówię to naprędce

Żyj żyj żyj

Lśnij lśnij lśnij

Dla siebie męża matki

Dla wnucząt mlecznej czekoladki

Zwykłe dni sprawy drobiazgi

Tak zwykłe nie do ogarnięcia

Łap chwile od poczęcia

 

***

 

Kolosalny ptasi śpiew

Wzbogacając ogród mój

Nie wiem jak to wynagrodzisz mi

Czy nadaję się do łez ludzki znój

Czy to on czy ty mnie śnisz

Słodsze jabłka lekko kwaśne

Pomarańcze odczekane

To znów mój bogaty zbiór

Wzbogacając ogród mój

Trzy porzeczki i poziomki

To dopiero uśmiech twój

Jednak wolę letnie łąki

I góralski lśniący strój

Kolosalny ptasi śpiew

Nie pamiętam ciebie przez

Czy przemilczeć koci gest

I nasz ludzki długi znój

 

***

 

Piosenka napisana wspólnie z Adam Wiedemannem

 

Zobacz na wskazówki zegara

Załóż okulary szkiełka przezroczyste

Jaka jest twoja wiara

We mnie zobacz okna przejrzyste

Tysiące dni w chwilach malutkich

Głowisz się nad każdą sekundą

Tulisz ciepłe powieki łez smutki

Liczysz na palcach opowieść nudną


Dreptasz truchtem mówisz w biegu

Już jesteś na drugim brzegu

W lustrze tropisz ślady dłoni

A czas ciebie goni

A czas ciebie goni…


Popatrz gdzie pędzisz robaku malutki

Gdzie nagle znikły twoje smutki?

Zapomnij, zaraz wrócą

Pobędą sobie w świecie

Gdzie nigdy z mężem nie będziecie

I znów cię trochę zasmucą


Dreptasz truchtem mówisz w biegu

Już byłeś na drugim brzegu

W lustrze tropisz ślady dłoni

A czas ciebie dogonił

A czas ciebie dogonił

 

***

 

Ciepła jedwabna sukienka

Zakryte plecy uda łydki

Zobaczyłem cię w całej okazałości piękna

Zubożałem o ten widok brzydki

 

Kiedy mówiłem niezbyt miłe słowa

Wulgaryzmy że aż boli głowa

Oczarowała mnie lilia na jeziorze

Byliśmy tam wczoraj o tej samej porze

 

Wiem że od dawna ptaki mówią

Śpiewem w tonacji wysokiej

Przechodzę prawym lewym bokiem

Aż otrę się o ciebie spojrzę w ciebie

 

Wiem że od dawna ptaki mówią

Świergotem porannym

Przechodzę prawym lewym bokiem

Aż otrę się o ciebie moim losem marnym…

 

***

 

Lubi lecz serduszkiem

Obłaskawi zwolni nutę

Zbyt odległą i zepsutą

Tyle kilometrów długich szlaków

Tyle tych wiosennych kwiatów

Lubi lecz serduszkiem

Nie oblecze poszwy swojej

Przez przypadek twarzy mojej

Poprzygląda się w odblasku

Takim samym czy to w kasku

Czy na plaży polegując

Tym serduszkiem mnie przyjmując

Obraz wisi już na ścianie

Nic na pewno się nie stanie

Góry pola i tekstury

Ulic szos i hop w Mazury