Nie lubię wakacji, za dużo się dzieje i za duży zamęt. Dookoła pełno spieszących się ludzi, dudnienie samochodów. Żar doskwiera najbardziej. Chowam się w cieniu mojego domu, chłodzę wentylatorem. Mój pies chłodzi się pod łóżkiem. Jesień jest kojąca, deszcz zmywa pot, zatula książką i pcha do sztuki, do przodu.
***
Skroiłam na swoją miarę spacer. Przyjrzałam się liściom, drzewom i wodzie. Kładka nad wodą zaprosiła mnie by ją przekroczyć. Nie zrobiłam tego, zostawiłam na następny raz. Następnych razów chcę, żeby było sporo. Ten raz jest inicjacją wgłąb przyrody.
***
Rysuję twarz, która bytuje we mnie, jest blada i różowa. Zależy od światła, które na nią pada, od tła pochłaniającego refleksy słońca. Gwiazdy świecą na gładkim niebie, gwiżdżą na świat z daleka. Jest mi obojętne czy wyśpię się tej nocy, czy obudzę przed świtem. I tak ptaki zaćwierkają, a koty i wiewiórki wejdą w drzewa obok mojego pokoju, wydając swoje dźwięki.***
Jestem zamknięta w sobie jak kwiat w nocy.
***
Strumień wody rozlewa się pod stopami krążąc w płaskiej kałuży, w której widać srebrny księżyc. Lgnąc się do ciepłego powietrza lata, zbieram późnym porankiem kolory malin. Będąc świadoma swoich oddechów robię porządki w głowie. Za dużo gęstych myśli tłoczy się u podnóża gór.
***
Mech wyszeptał kilka spółgłosek jeszcze tego samego dnia kiedy kładłam moje stopy na jego miękkiej fakturze
Liczyłam szyszki na świerku i godziny które przeminęły łącząc się z wiatrem
Druh księżyc wydobył ze mnie ostatnią łzę tej nocy nie litując się nad żadną kroplą deszczu co pojawił się tak nagle
Muzyka szeleściła w krzewach a sowa chowała dziub w swych piórach
Nikt nie wiedział jak bardzo polubiłam litanię z gwiazd i spadające jabłka na ziemię soczystą
***
Ochrypniętym głosem mówię przed siebie głośno donośnie coraz więcej i więcej
Opatrunkiem na słowa są głębsze myśli wpomnienia
Zgubą przeszłość której zmienić nie mogę w żaden sposób która mi doskwiera
Liczbą szczęśliwą nie jest żadna liczba ani żaden amulet
Proste zwyczajne kroki do celu którego też nie ma
Jest tylko toń patrzenia na wszystko bez obiekcji z namysłem skowronka
Opatrunkiem na słowa są głębsze myśli wpomnienia
Zgubą przeszłość której zmienić nie mogę w żaden sposób która mi doskwiera
Liczbą szczęśliwą nie jest żadna liczba ani żaden amulet
Proste zwyczajne kroki do celu którego też nie ma
Jest tylko toń patrzenia na wszystko bez obiekcji z namysłem skowronka
***
Wpatruję się w sztorm jak niebo w głębiny które nadaje kolor wodzie
Mewy zatrzymują się nieruchomo na porywistym wietrze jak w stop klatce
Morskie trawy ciosają powietrze
A szum piasku wpada w rozczochrane włosy
Kolana mokną w pianie fal gdy te rozbijają się o brzeg
Suche konary drzew leżą pomiędzy mną a morzem
Kamienie błyszczą nucą piosenkę prowadząc dialog z muszlami
***
Comments
Post a Comment