Skip to main content

wysoko w ziemi - wiersze 2019

Wiersze w tomiku „Wysoko w ziemi” są listem do ukochanej osoby. Przybierają formę krótką z wieloma obrazowymi metaforami.


«Może nasze ułomności są darem…»

***

zrozum wypowiedziała

nie jestem z plastiku

pod pościelą z kory

zrywam senne iluzje

borykam się w bólu

gdy tylko pomyślę

że dwa składniki smoothie

nie są takie same

nie łagodzą dolegliwości

na powszechny strach

i całą spuściznę refleksji

o moim powietrzu

***

rozłożone ramiona

naturalnie na opak

przytulone gałęzie

twoich dłoni

kosztowały ceglaste

rumieńce naszych

wspomnień

gościły całusy

mrugnięcia oczu

podobne do tych

z dzieciństwa

***

źródełko szczęścia

pomyliło się nieco

oszronione stopy

poprowadziły mnie

daleko dalej

niż myślałam

policzalne dni

wypełniły rozum

i serce tykające

zbyt szybko

punktowo

***

usiadłam bez zachwiania

woda oddała to

co jaskrawe i różowe

oddaliłam się w przeciągu

marzeń wzruszeń

narysowałam palcem

na szybie mój

ostatnio brzmiący oddech

prosząc o więcej

czułości

***

pochmurne cumulusy

rozwiały zdziwione słońce

parzące promienie

dotknęły kończyn

nadały im złotego kolorytu

rozsiały się nasiona

wpadając pomiędzy włosy

gęste i potargane

wiatr przypomniał o jesieni

zdmuchnął łzy

stąpając po trawie

nie wiedziałam

że sięgam pełnego

lata w twoim uścisku

a nie w żałobie

tego co już minęło

***

złożone ręce

na twoich kolanach

raz po raz głaszczą

to znów drzemią

z grymasem ośmiolatki

siedzę przed tobą

na strychu grzebiąc

w zbutwiałych książkach

by odnaleźć słowo

najbardziej wyrażające

ciebie mnie

przebudzoną w koszuli nocnej

***

szum wiatraka

zagłusza lekki deszcz

ptasi świergot głuszę

znalezione grzyby

suszą się na balkonie

a ten jest świadkiem

naszych spotkań

radości gniewu

pełen zmysłów

dźwięków i kokieterii

żaglówką zacumowaną

wysoko w ziemi

***

kolano łokieć

nos usta

twoje uwielbienie

moje przypadłości

doskonały kamuflaż

spodni w paski

butów na obcasie

chciałabym pójść

ścieżką lżejszą

niż dotychczas

z dużą ilością roślin

te popychają mnie

do przodu

do końca

od czubka głowy

po palec u stopy

***

wiruję na plaży

spoczywam na łące

chodzę po drzewach

wypatrując spojrzenia

przynależnego do mnie

skaczę na skakance

jeżdżę na wrotkach

szukając twojego kroku

lśni pogoda

kolory przemieszczają się

w każdym kierunku

upatrzyłam go sobie

za młodu

***

ćwiczę umysł

w kołysance wieczoru

kołysze mnie fotel bujany

zasypiam

budzę się o świcie

cisza gra swoją piosenkę

kreatywną wyniosłą

stan rzeczy

dopytuje o sens

czy ty i ja

to my

piękny upalny weekend

w następstwie

rozświetla nam wąski

kawałek lasu

ku przyszłości niepoznanej

może trochę markotnej

zwyczajnej

***

zerknąłeś w stronę drzwi

jakbyś chciał uciec

twój głęboki oddech

wyobrażałam sobie przez

moment

miał być celem

prawem pomiędzy nami

dorastaliśmy tyle razy

ile było nas na to stać

w powierzchownym dniu

łączącym sprawy osobiste

tutaj w górach

jest nasz dom

zatroskany wzrok okien

przybliża jednostajność

zaniechanych pragnień

w każdej drodze

powrotnej

***

cicho cichutko

stoję w obliczu

najmniej spodziewanym

najbardziej statecznym

uśmiecham się w tej chwili

zobaczę przypomnę

dalekie i bliskie

krajobrazy

z westchnieniem

roztargam kołtun

we włosach

zaczeszę je wysoko

w koka

tak wysoko żeby

dotknął twojej brody

zależy jak na to patrzeć

zależy od ciebie

czy rozplątane

palce u dłoni

będą wystarczająco

ci obeznane

***

całowałeś moje oczy

słowa leciały z chmur

deszcz je oczyścił

huragan przewietrzył

spodziewając się

że mogę oderwać wzrok

od twoich brwi

postanowiłeś udowodnić

że nie utracisz

mnie nawet wtedy

gdy w sypialni włączę

coś o niczym

zająknę się i zasnę

***

teoretycznie nie byłeś

doskonałą wersją

o delikatnych plecach

rozłożystych barkach

powinieneś orientować się

w nagromadzonych

po tylu latach

smutkach zachwytach

ale ty nie chcesz

nic przyspieszać

chciałeś bym była wolna

przy romantycznej muzyce

musimy się śpieszyć

czarne i białe

pokolorować

pozbierać całkiem naturalne

zgryzoty wzajemnych relacji

pozmieniać w kochanie


© Paulina Lignar 2019

Comments